Robimy sobie wycieczke, o ktora nigdy nie posadzilabym mojego Fina, zdeklarowanego przeciwnika posiadania samochodu osobowego. Wypozyczamy samochod!! i jedziemy w zachodni rejon Finlandii, na polnocny zachod od Helsinek. Wlasny samochod zapewni nam komfort zwiedzania, bo Siipyy jest malenkim miasteczkiem nad morzem, ktorego nie znaja nawet Finowie. 24 -godzinna wycieczke rozpoczynamy wieczorem i podczas niekonczacego sie zmierzchu docieramy o polnocy do Kiili- mijesca, gdzie znajduje sie nasz hostel. Moje zdumienie wywoluje widok napisow i drogowskazow najpierw po szwedzku, a dopiero potem po finsku. Jestesmy w rejonie Finlandii, gdzie szwedzkojezyczni Finowie stanowia wiekszosc. Sa oni przewaznie dwujezyczni, ale finski nie jest ich jezykiem ojczystym. W notce zostawionej dla nas w hostelu, do ktorego docieramy kolo polnocy, nawet ja z latwoscia dostrzegam blad. Finskojezyczni Finowie musza tu czuc sie troche jak turysci.
Hostel jest czescia zywego skansenu, ktorego drewniane zabudowania pochodza niewiarygodnie z 18 wieku. Nastepnego dnia rano na podworzu miedzy budynkami odkrywam swietnie zachowane stare narzedzia rolnicze. W swietle slonca przygladam sie tez starodawnym meblom w naszym domku – jest tu drewniany kredens, w ktorym zamkniete sa stare naczynia i komoda z wielkim owalnym lustrem. Biezaca woda i lazienka znajduje sie w oddzielnym budynku, wiec gdy stapam po trawie z recznikiem w reku, mysle sobie – tak musialo wygladac zycie 100 lat temu w Finlandii. Hostel pozwala doswiadczyc jednak wedrowki w czasie – w starym budynku lazienki dobry nowoczesny prysznic przypomina o wspolczesnosci.
Gdy wyteze wzrok, sprzed naszego domku w oddali dostrzegam morze. Na wybrzezu w poludniowo-zachodniej Finlandii powstawaly najstarsze miasta i wioski, przewaznie szwedzkojezyczne. Malenkie dzis Siipyy bylo kiedys kirkonkylä – wioska, w ktorej znajdowal sie kosciol i osrodkiem administracyjnym. Drewniany kosciol zachowal sie do dzis, podobnie jak stary wiatrak i drewniane domy przy przystani.
Gdy kontynujemy podroz w strone Kristiinankaupunki, mijamy zabudowania na podworzach ktorych zoltoczerwone proporce wskazuja na ich szwedzkojezycznych mieszkancow. Rzadziej zauwazam finska flage.
Zostaje nam niewiele czasu na zwiedzenie Kristiinankaupunki, choc to miejsce absolutnie warte przynajmniej kilku godzin na wedrowke uliczkami, wzdluz ktorych stoja wylacznie drewniane domy. Przy podworzach niektorych zatrzymal sie czas jak w skansenie. Co ciekawe, miasteczko nie posiada wspolczesnych przedmiesc, a na niewielkim obszarze sporo jest do zwiedzenia – wielki ratusz, drewniany kosciol, a przy nim cmentarz z czasow drugiej wojny swiatowej. Zanim wrocimy do Helsinek, kupuje kwiaty na rynku. Sprzedawczyni zwraca sie do mnie po szwedzku, a gdy nie rozumiem – przechodzi na finski, przez co przypomina mi ostani raz, w jakim rejonie Finlandii jestem.
Bede chciala wrocic do Siipyy. Na hustawce na podworzu w Kiili wypowiedzialam marzenie o powrocie do tego miejsca.


