Powrót

10 lipca wrocilam do Helsinek po najdluzszych jak dotad wakacjach poza Finlandia. I po raz pierwszy w zyciu moje wakacje skonczyly sie- a nie zaczely, w Helsinkach. Tak przynajmniej sie mi wtedy wydawalo. Bo gdy wykorzystujac wolne dni (zawsze takie sie nam wspolnie pojawiaja), wsiedlismy na rowery, mi do glowy przyszedl tytul filmu Jima Jarmusha `Nieustajace wakacje`. Latem i jako emigrant moge czuc sie w Helsinkach wlasnie tak jakbym byla na nieustajacych wakacjach. Nie oznacza to `lenistwa`. Helsinki – najrzadziej zaludniona metropolia Europy, pokrywajaca wraz z przyleglymi do niej Espoo i Vantaa ogromny obszar (ok.780 km kw. nie liczac morza), z dluga linia wybrzeza i licznymi malymi plazami, poprzetykane sporymi obszarami lasu i doskonala siecia drog rowerowych, pozwalaja niemal nieustannie znajdowac nowe, warte odwiedzenia miejsca. A dodaktowo bycie emigrantem zapewnia mi swiezosc spojrzenia na wszystko, co widze.

Zas wyszukiwanie nowej drogi dojazdu do znanych miejsc, to hobby Fina, ktore ogromnie mi odpowiada. Czasem wystarczy skrecic w inna strone, a powrot z pracy czy zajec zajmie tyle samo lub niewiele wiecej niz juz znana droga, bo rownolegle biegnacych sciezek i drog mozna znalezc nawet klika.

Z najciekawszych odkryc przypominam sobie mosty- nie mosty – bo polozone najwyzej metr nad powierzchnia morza, na ktore wjezdzamy niespodziewanie ze sciezki rowerowej. Jesli po jednej takiej przejazdzce mam ochote na powtorke – kolejny podobny most pojawia sie po kilkudziesieciu metrach.

Odkrywamy rowniez wyspy, ktore nie sa polaczone z ladem zadnym mostem. Doplywaja tam wylacznie promy. Takie rozwiazanie pozwala im zachowac to, co wydaje sie byc najwiekszym urokiem Finlandii – pusty, odludny charakter i nie zniszczona nadmierna ludzka obecnoscia przyrode. Oczywiscie wybierajac sie w weekend i w czasie szkolnych wakacji na wyspe niedaleko od centrum (np.Pihlajasaari) mozemy utknac na chwile w tlumie. W takiej sytuacji omijamy jednak kuszaca cieplym czystym piaskiem plaze i decydujemy sie na spacer po wnetrzu wyspy. Cieszymy sie kolorami roslinnosci i cisza lasu – z rzadka spotykajac innego piechura.

Mnie zachwyca Uunisaari, z ktorej mozna przygladnac sie centrum miasta – zabytkowym kamienicom Ulalinny od strony morza. Wydaja sie byc blisko – na wyciagniecie reki, choc oddziela nas od nich morze. Bladzac po wyspie natrafiamy na tarcze do rzucania lotek i bawimy sie cwiczac koncentracje. Na tylach wyspy zas odkrywamy restauracje – kawiarnie z tarasem na otwarte morze. Decydujemy sie na kawe. Kawa okazuje sie wyjatkowo droga, ale jest luksusem wartym tej ceny. Zgrabny dzbanek kawy dla nas dwojga pozwala napelnic conajmniej po dwie wielkie sliczne filizanki, dostajemy rowniez miseczke brazowego cukru i wazonik mleka. Siedzac tuz przy morzu na wygodnym szerokim krzesle i obserwujac lodzie w oddali staram sie zapamietac te chwile luksusu na dlugo.

Najwieksza niespodzianka dla nas dwojga – bo ani ja ani Fin nigdy wczesniej tam nie dotarl, okazala sie Vartiosaari. O niej – w oddzielnym poscie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *