Na poczatku maja podspiewuje sobie piosenke Mannamu -`Wyjatkowo zimny maj`, bo jej slowa doskonale harmonizuja z tym, co za oknem. Zimny maj, zimny kraj.. Patrzac na male, slabo rozwiniete jeszcze paczki na drzewach zaczynam sie niepokoic, czy liscie zdaza wyrosnac przed czerwcem i czy w ogole zdazymy sie nimi nacieszyc latem. 13 maja jednak temperatura w Helsinkach pokonuje kolejna poprzeczke – w koncu jest co najmniej 15 stopni i po raz pierwszy tej wiosny siadamy na balkonie i chlodzimy sie lodami. W nastepnych dniach robi sie jeszcze cieplej, temperatura siega nawet 23 stopni. Robi sie tak cieplo, ze Fin odmawia siadania na balkonie. Na moja nieprzemyslana uwage, ze w saunie, do ktorej sie wybieramy po obiedzie, jest jeszcze cieplej, szybko ripostuje, ze w saunie nie swieci slonce.
Niemal letnia pogoda trwa wlasnie wtedy, gdy w Polsce szaleje powodz..Gdy w mej rodzinnej Malopolsce pogoda zaczyna sie stabilizowac, po ponad tygodniu ciepla i slonca do Helsinek przychodzi ochlodzenie. Ponownie jest 12, 14 stopni. Moja nauczycielka finskiego podsumowuje sytuacje mowiac – wiosna przyszla, wiosna poszla.. Rzeczywiscie, pogoda w Finlandii jest mniej wiecej tak samo nieprzewidywalna jak w Polsce i nie wiadomo jak dlugo trwac moga piekne dni. Mysle sobie jednak, ze jest miejsce- nasze wspomnienia, gdzie piekne chwile zawsze moga zostac na dlugo.

